Jestem wielkim nieprzyjacielem mieszkań, w których sedes jest w osobnym pomieszczeniu bez umywalki i trzeba, za przeproszeniem wrażliwych usz Państwa, z obgównionymi dłońmi zmieniać stanowisko bojowe, radząc sobie po drodze z dwiema klamkami, żeby umyć ręce. Ale kretynizm tego rozwiązania i tak nie umywa się do architektonicznego geniuszu dawnego mieszkania moich znajomych ze studiów, gdzie bidet był w innym pomieszczeniu niż sedes.
Kontempluję fakt, że za mojego życia – a choć zinternalizowałem już, że nie jestem „najmłodszym pokoleniem”, wszak nadal uważam się za gówniarza – po raz pierwszy zostały zalegalizowane małżeństwa jednopłciowe (nie mówiąc już o tym, że transpłciowość przestała być klasyfikowana jako choroba dopiero kilka lat temu) i jednocześnie za swojego życia mogłem być świadkiem, jak zimą przestaje padać śnieg.
Nie ma pokolenia, które jednocześnie znałoby prawa elgiebetów i nie znało katastrofy klimatycznej.
Nie mogę pogodzić się z tym, że polskie „deszcz” wywodzi się, za pośrednictwem prasłowiańskiego *dъždžь, z praindoeuropejskiego *dusdyus, czyli dosłownie „złe niebo” (por. greckie dys-, „zły”, w „dystopia” i „dysonans” oraz Dzeus – bóg nieba). Jako nieprzyjaciel upału i entuzjasta burz domagam się rewizji etymologii i nazwania deszczu „dobrym niebem”; †h₁sudyus > †sꙏďь > †sedź.
A jak Scholz w trakcie gospodarskich wizyt na terenach popowodziowych wspomina o katastrofie klimatycznej, to najdzie ten naród patałachów refleksja, że zamykanie zupełnie dobrych elektrowni atomowych było nienajlepszym pomysłem, czy nie przebije się do zbiorowej świadomości? #Niemcy#atom
Rektorowi Popielowi to będą jeszcze pomniki stawiać za to, ilu młodych ludzi najpierw zradykalizował swoim mataczeniem, a potem pokazał im, że akcja bezpośrednia działa.
@brie Tak, też naszła mnie taka refleksja i uważam, że to spektakularnie zaprzepaszczona okazja. Ale znajoma zwróciła mi uwagę, że czerwone flagi w połączeniu z wizerunkiem gryzonia mogłyby budzić skojarzenia z Socjalną Alternatywą, więc woleli nie ryzykować.
Hobby godne prawdziwego gentlemana:
– Noszenie drewna do płonącego domu
– Przelewanie oceanu muszlą
– Szukanie czarnego kota w ciemnym pokoju
– Sianie ziaren własnej zagłady
– Gonitwa za wiatrem
– Plucie pod wiatr
– Sianie wiatru
– Żęcie burz
– Śnienie, że jest się Zhuangzi
– Legitymizowanie narracji
– Te takie kolorowanki dla dorosłych
#CivilWar to dramat psychologiczny przebrany za film wojenny. Widziałem, jak ktoś śmiał się z pokazanej w zwiastunie mapy, w której linie frontu przebiegały wzdłuż granic stanowych – otóż tło polityczne jest w tym dziele jedynie odległym pretekstem i nie należy przywiązywać do niego uwagi, gdyby ktoś chciał mojej rady przed seansem.
Pomysł: podręcznik do edukacji obywatelskiej, skupiony na rzeczach, których nie załatwia się głosowaniem w wyborach parlamentarnych i na sytuacjach, gdy system łapie zadyszkę i trzeba go szturchnąć. Wzory petycji, wskazówki, komu truć tyłek żeby nie zostać zignorowanym przez urząd, odpowiednie adresy do składania skarg, etc. Ostatni rozdział, bez słowa komentarza ani wyjaśnienia, zawiera wskazówki BHP dotyczące palenia opon i podstawy taktyki walki miejskiej.
Ciekawe, czy w przeddzień oblężenia Jerozolimy Judejczycy drwiąco mówili prorokom: „Z Asyrią nie wyszło, więc teraz trzeba ludzi straszyć Babilonem, co?”.
Ciekawe, czy na jałowym środkowoeuropejskim stepie ci, którzy przetrwają fale upałów, malarię i marsz połowy Afryki na północ, będą czytać ostrzeżenia dzisiejszych klimatologów jako święte teksty.
Byłem ostatnio w lodziarni, w której można było kupić lody dla psów i zastanawiam się, czy jedzenie czego mrożonego w ciepły dzień jest dla czworonogów jakkolwiek przyjemne/zdrowe, czy też produkt ów służy tylko temu, by właściciele mogli pomyśleć „haha, piesek je loda tak jak ja :)”.
Fakt, że norma przewiduje pisownię „na pewno” ale „naprawdę” i „od razu” ale „naraz” dość skutecznie wyleczył mnie z martwienia się, czy piszę zgodnie z zasadami polskiej ortografii.