Kilka dni temu, kiedy byłem z psami na spacerze — takim godzinnym — sam poczułem potrzebę. Ponieważ byliśmy w odludnej okolicy, to pomyślałem , że chuj i znalazłem dogodne miejsce za nasypem, gdzie się wysikałem. (Co zabawne z perspektywy czasu, fitband mi się odpiął i wpadł w moje własne siki. #ŚmiechomKońcaNieByło)
Od tamtej pory psy ciągnęły mnie zawsze w to miejsce, ale dopiero wczoraj zaszła kolejna potrzeba. Co ciekawe, psy zaciągnęły mnie w dokładnie to samo miejsce, jakby chciały mi pomóc. Większy stał ze mną na czatach, a mniejszy — tak, jakby chciał , żeby nasikać jej na głowę (zegarek tym razem przeżył).
Było w tym coś z wydarzenia budującego zespół. Musimy to powtórzyć.
Kupiliśmy wodę mineralną z syfonem i zajebista sprawa, aczkolwiek musiałem się przebrać, bo źle odpieczętowałem i mi spryskało cały podkoszulek. #ŚmiechomKońcaNieByło