Kto zna książki Marty Kisiel ten wie, czego mniej więcej się spodziewać - dużo humoru, plastycznego języka, "wybuchowych" stylistycznie zdań i... osadzenie kryminału nieco w tyle. Taki urok komedii kryminalnych - ta jest bardzo dobra i zabawna, choć nie ustrzegła się wad.
Mnie ten zbiór opowiadań nie zachwycił, ale osoby bardziej zainteresowane historią Polski powinny tym się zainteresować. Na plus wysoki poziom literacki i chęć stylizacji tekstu w niektórych momentach. No i jest to e-book dostępny za darmo.
Rewelacyjna i mądra komedia kryminalna. Nie ma tutaj ciągłej gonitwy żartów i pozbawionego ikry śledztwa - jak najbardziej autorka zadbała o wszystkie elementy, a do tego dołożyła bardzo poważny wątek historyczny. Nie jest to książka bez wad, ale jest na tyle dobra, że polecam ją z całego serca.
Jejuniu, jakie to proste, płaskie i szablonowe. Książka (a raczej seria) na pewno ma potencjał, ale tutaj brakuje szlifu i dodania jakiejś ciekawej głębi czy choćby wyjaśnienia pewnych elementów świata. Mam wręcz wrażenie, że to takie "tanie" fantasy. Czyta się nieźle, ale do zapomnienia. A wstęp mówiący o połączeniu kryminału i fantastyki to jakieś nieporozumienie.
@Aegewsh@ksiazki Zastanawiałem się tutaj nad 3/10, ale jednak dałem czwórkę - czyta się to dobrze, tylko po prostu nie jest to cos, co chcesz powtarzać + widać problemy literackie. Natomiast nie jest to gniot pokroju kilku książek, które miałem nieprzyjemność już czytać, a które np. starały się szokować, nie oferując nic więcej.
@SceNtriC gdyby temat nie dotyczył biednych zwierząt to by to były wyjątkowo zabawne.
Coś nie pasuje do tego festiwalu tandety i drożyzny jakim jest zakopane i okolice. Iksde. Esteta się znalazł 🤣
@SceNtriC@ksiazki niesamowite z jakich źródeł brane są te informacje. Przecież te książki nawet nie są skanowane, a szukać po różnych forach takiej informacji to jak szukać konkretnego kamyczka na brzegu morza.
Nie będę rozwijać tematu, ale po ostatnich dniach mogę powiedzieć tylko:
Walić publiczną służbę zdrowia i umywanie rąk przez szpitale po spieprzonej robocie. A także poczucie niektórych lekarzy, że pacjent nie musi dostać zaleceń, bo sobie wszystko doczyta w Internecie.
@SceNtriC parę lat temu dostałem wezwanie od WKU na odświeżenie kategorii. Jak wojska terytorialne tworzyli. Zrobili mi pełen pakiet badań i wyszedł mi krwinkomocz. Sporo zaczęli mi dodatkowych badań robić. W sensie jakieś dokładniejsze krwi i moczu, USG itd tak naprawdę nie musieli ale ile mogli w kilka dni to od razu mi zrobili łącznie ze skierowaniem do onkologa na konsultacje na wszelki wypadek. Ostatatecznie klepneli mi kategorie niezdolny i powiedzieli żebym już na własną rękę badał się dalej, bo u nich nie za wiele wyszło poza krwinkami w moczu. Oczywiście później biegałem po lekarzach i przez 2 lata mi nawet połowy tych badań nie zrobili co WKU nie mówiąc już o czymś dodatkowym. Ciągle tylko kolejne wizyty i decyzja "tak czasem bywa przyjdzie pan jak się pogorszy" po dwóch latach znów mnie wezwało WKU bo pewnie chcieli ta kategorie odświeżyć licząc że mi przeszło i zdziwieni że nic w tym kierunku dalej się nie przegadałem to im opowiadam że oni w 3 dni zrobili mi więcej niż lekarze łącznie z prywatnymi wizytami. Co ja mogę sobie sam tak naprawdę zrobić? Dostałem zalecenie że jak będzie gorzej (nie wiem nerka do przeszczepu?) to mam się zgłosić ale już na piśmie mi tego dać nie chcieli tylko ciągle zalecenia "pojawić się za x do kontroli" nikt papierka mi nie wystawi że nie da się więcej w tym kierunku zrobić, że jestem zdrowy albo niezdrowy... I weź się tutaj sam z wujkiem googlem nie badaj :) Także tyle warta nasza służba zdrowia czasem. diagnostyka na wczesnym etapie nie istnieje a później oburzenie że w zaawansowanym stanie chorobowym przychodzisz.
Czy tę książkę trzeba przedstawiać? Pięknie punktuje totalitaryzm i komunizm, jest krótka, pouczająca, ciekawa pod kątem przyjętej stylistyki. To dużo lepsza powieść niż "Rok 1984" tego samego autora i jedna z pozycji, o której można powiedzieć, że powinna zostać przeczytana przez każdego.
@nominalvoltage@SceNtriC@ksiazki dla mnie Folwark zwierzęcy był dużo gorszy, bo poznałam jego treść strasznie młodo, oglądając jakąś dość wierną adaptację w telewizji. Taka prosta kreskówka. Rodzice nie ogarnęli, co to, a ja zostałam z traumą ;D A 1984 czytałam już jako dorosła osoba i zdecydowanie lepiej sobie z tym poradziłam. Chociaż racja, że zostaje w głowie bardzo. Obie zostają.