8petros, to Terminator Polish

Spacery z suką są dla mnie okazją do ciężkiej pracy nad komunikacją międzyludzką.

W miejscach gdzie nie ma ruchu samochodowego Pusia idzie luzem, i naturalnie, widząc innego psa (oczywiście na smyczy), zbliża się, żeby się zapoznać. Ponieważ utrzymuje dystans i jest nieagresywna, nie ma niebezpieczeństwa. Jedynym problemem są ludzie. :smile:

W większości przypadków wystarczy podejść i porozmawiać, bo po reakcji własnych psów widzą, że nie będzie kłopotów. Już jedna starsza pani, jak nas widzi, to puszcza swoją suczkę, żeby sobie koleżanki pobiegały. Inni opiekunowie nie są tak skorzy, ale większość nas już zna i nie robi dramy.

Dzisiaj się trafił nowy osobnik, z dwoma psami na krótkich smyczach (nieduży szpicowaty i szczeniak w typie boksera). Na całe szczęście (potem wyjaśnię) już z daleka zaczął groźnie wykrzykiwać typowe "zabierz pan tego psa". Zanim doszedłem na odległość spokojnej rozmowy, wydarzyły się dwie rzeczy:

  1. Zdążyłem wygasić moją instynktowną morderczą reakcję. Sława niech będzie wenalfaksynie, L-tyrozynie i dostatkowi snu.

  2. Puśka zdążyła podejść na jakiś metr do psów, zorientować się w sytuacji i cofnąć, cały czas na spokojnie.

A ja - już z jakichś 5 metrów, mogłem już spokojnie powiedzieć dzień dobry i opowiedzieć gościowi to, co sam już widział, że jego psy były nastawione pozytywnie i chciały się bawić (i tak nie pozwolił), i w ogóle nie było żadnej spinki z ich strony. Burknął jeszcze "jak to suka, to dopiero będzie" - ale jakoś nic nie było. :smile:

Standardowo zaprosiłem go na nasz plac zabaw dla psów (u mnie mają wybieg na działce), grzecznie się pożegnałem i poszliśmy dalej.

Dopiero po parunastu metrach, jak mnie zaczęło ściskać za mostkiem, zorientowałem się, ile mnie kosztowało, żeby nie odpowiedzieć w pierwszej chwili agresją, wytrzymać niepewność (zawsze jest) jak się psy zachowają i przeprowadzić rozmowę po swojemu, do względnie uprzejmego końca.

To był pierwszy raz, kiedy zaobserwowałem świadomie ten proces, głównie dzięki temu, że nie byłem w emocjach. Od teraz będę się już zawczasu nastawiał, żeby nie było tego stresu.

Wielkie podziękowania dla Terminatora, który dawno temu pokazał mi, że jest zawsze więcej niż jedna możliwa reakcja, i mogę świadomie wybierać. Jak widać, wciąż nad tym ciężko pracuję.

jacekstaszczuk, to random Polish
@jacekstaszczuk@101010.pl avatar

Zawsze miałem przekonanie, że ktoś kto jest mocny, dobry w szachy, jest też ogólnie rzecz biorąc ,mądrym człowiekiem, ale widzę, że muszę zrewidować, to myślenie... Czyli standardowo. Możesz być inteligetny, a nie ma w tobie takiej "zwykłej" ludzkiej mądrości, to i tak zrobisz z siebie skończonego idiotę...

radpanda, (edited ) to random Polish

Zaryzykuje łatkę mentalnego starego dziada, ale mam ochotę ponarzekać trochę na ludzi.

Jak część z was kojarzy dorabiam sobie obsługując małą piekarnię osiedlową. Dużym plusem tej pracy jest kontakt z ludźmi, od czasu do czasu jakiś small talk, zagadywanie dzieciaków (zawsze dostają ode mnie większe gałki lodów) czy rozpieszczanie piesków smaczkami. Przez większość czasu praca jest w porządku i nie ma do czego się doczepić.

Ale czasami klienci potrafią być… frustrujący.

Jednym z zachowań klientów, które wdają mi się we znaki jest wchodzenie do lokalu i pytanie się, o której sklep się otwiera/zamyka. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że godziny i dni otwarcia podane są na drzwiach przy wejściu do środka. I rozumiem sytuacje, kiedy ktoś wchodzi roztrzepany do sklepu, śpiesząc się nie zwróci uwagi, albo kiedy drzwi są otwarte na oścież i informacja nie jest tak dobrze widoczna.

Ale przy zamkniętych drzwiach? No kurde nie. Wszystko jest jak krowie na rowie wypisane na drzwiach, nie sposób nie zauważyć wielkiego napisu „GODZINY OTWARCIA”. Mimo tego przychodzą i zawracają głowę pytaniami.

A najlepsze sytuacje są, gdy tacy agenci wbijają się do mnie przed otwarciem sklepu lub tuż po zamknięciu. W lokalu półmrok, pułki puste, wszędzie pełno skrzyń z towarem do wypieczenia/zwrotu i ja uwijający się żeby wykonać robotę jak najszybciej a ci bezpardonowo włażą i się dziwią, że nieczynne (dodatkowe punkty jak od razu zaczną składać zamówienie - z czego mam ci dać ten chleb, z powietrza? XD).

Zastanawiałem się z czego to wynika. Czy to ten słynny wtórny analfabetyzm, o którym jęczy środowisko literackie i fetyszyści książkowi, za każdym razem kiedy publikowane są raporty o stanie czytelnictwa? A może coś innego? Rozmawiając z partnerką wysunęła ona hipotezę, że ludzie są tak bardzo przyzwyczajeni do otrzymywania informacji zwrotnej na zadane pytanie przez wyszukiwarkę internetową, że stosują ten sam mechanizm na co dzień, nie wysilając się poznawczo i nie poszukując odpowiedzi samemu. W dodatku panuje u nas w kraju przekonanie, że klient jest panem, a pracownik ma mu usługiwać i go zabawiać.

Tak czy inaczej, śmieszno-irytująca sprawa, ale przynajmniej klienci nie robią mi dymów 🙃

  • All
  • Subscribed
  • Moderated
  • Favorites
  • megavids
  • rosin
  • khanakhh
  • osvaldo12
  • Durango
  • mdbf
  • DreamBathrooms
  • ngwrru68w68
  • magazineikmin
  • thenastyranch
  • cisconetworking
  • Youngstown
  • slotface
  • kavyap
  • JUstTest
  • cubers
  • anitta
  • GTA5RPClips
  • tester
  • ethstaker
  • modclub
  • InstantRegret
  • everett
  • provamag3
  • Leos
  • normalnudes
  • tacticalgear
  • lostlight
  • All magazines