Konsultantem krajowym w dziedzinie psychoterapii został psychoanalityk ze środowiska, które dostaje sraczki na dźwięk słów „psychoterapia oparta na dowodach”.
Świetnie! Program specjalizacji jest w cudooownych rękach.
W toku mojej pracy na przestrzeni lat oraz zgłębiania podręczników do terapii CBT utwierdzam się w przekonaniu, że natura ludzka jest trudna do zmiany. Chociaż to pewien truizm.
Ludzie mają duże problemy z wnioskowaniem, logicznym myśleniem, myśleniem abstrakcyjnym, odróżnianiem opinii od faktów, często żyją w fuzji poznawczej ze swoim myśleniem. Mentalizowanie, wczuwanie się w innych, zarówno poznawczo jak i emocjonalnie niektóre jednostki prawie że przerasta.
Bywa, że zadaję rodzicom pacjentów pytanie: Co jeszcze musi się stać z Państwa dzieckiem, jakich objawów musi dostać, by coś Państwo zmienili w swoim funkcjonowaniu?
I następuje litania tych samych zniekształceń i wypaczeń.
Myślenie - jest trudne. A im dalej wiekowo w las, tym bardziej krzepnie w fundamentach.
I powiem Wam, że uczucia miałem mieszane i wywracane na różne sposoby, kiedy czytałem historie kolejnych bohaterów.
Z jednej strony byłem na nich zły miejscami, za ich wypowiedzi. Z drugiej (tej większej) miałem do nich zrozumienie.
Podsumowując - książka nie jest dla ludzi o lekkich nerwach, za niektóre wypowiedzi mogłoby się dać w przysłowiową mordę. Jeśli jednak wyjdzie się poza pewne schematy można zobaczyć facetów wykluczonych społecznie, z przetrąconymi życiorysami, często ofiar przemocy domowej i rówieśniczej, z szeregiem zaburzeń psychicznych, po nieudanych terapiach. Są tam nawet tacy, co mają względnie dobrze w życiu bądź w pewnym stopniu wyszli z tytułowego "przegrywu" ale wciąż doświadczają samotności i odrzucenia, która wpycha ich w ramiona frustracji i pogłębia problem. Żyją w pułapce.
Przy okazji dowiedziałem się, jak szeroka jest manosfera i incelosfera, ile ma odcieni.
A przede wszystkim, na sam koniec mam myśl - mi też niewiele brakowało, bym skończył w tym samym miejscu, co bohaterowie. Gdyby nie ludzie, których spotkałem na swojej drodze i ich wsparcie, pewnie inaczej bym dzisiaj pisał.
To ciekawe rozwiązanie, gdyby była możliwość wyboru pociągu z i bez takiego rozwiązania, wybrałbym z.
Obecnie na moje 6-godzinne przejazdy zabieram pracę offline.
a) po raz pierwszy w historii Diablo jara mnie gra barbarzyńcą
b) gra się o wiele przyjemniej niż na początku i łatwiej komponuje się ekwipunek a zatem i buildy dla takich casuali jak ja (co dobre!)
c) nie mogę się doczekać dalszego lvlowania i tym razem pogram nie jedną postacią a dwiema (czarką pod ogień)
Raz za razem uczę się polegać na innych, choć obserwuję jak wiele biorę na siebie odpowiedzialności i de facto jej nie oddaję.
Pokazują mi także, jak bardzo angażuję się w swoją pracę i jak bardzo mnie ona pochłania, jednocześnie jej ilość na obecnym poziomie jest konieczna do tego, by domknąć wiele spraw. Odczuwam jej wpływ na moje zaangażowanie w najbliższe relacje. Jak utrudnia to emocjonalny kontakt i bycie tu i teraz.
W końcu to wszystko odbija się na zdrowiu. Nie bez powodu trafiłem w końcu w tamtym roku do szpitala z rozpoznaniem perforacji i wrzodów, choć nie mam jeszcze 40-lat. Teraz widzę jeszcze bardziej jakie to ma przełożenie na zdrowie.
A piszę to wszystko jako memorandum, bym szedł dalej centymetr za centymetrem i żeby dodać sobie otuchy.
Także trzymajcie się - tak po prostu - i dbajcie o te wszystkie ważne dla Was rzeczy.
Jak to się stało, że przeczytałem dzisiaj 18% książki w ciągu jednego dnia? Zdecydowanie wolniej przyswajam z papieru niż z Kindle. Jakbym już mózg przetrenował do czytania z ekranu. Chyba jego rozmiar (stary Paperwhite 2) ma tu coś na rzeczy, tekst mieści się w takim obszarze, który łatwo skanuje się oczami.
A książka to „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności.”
Współczuję młodym parom, które muszą z różnych względów mieszkać z teściami.
Wszystko wiedzą, wiedzą najlepiej, mają swoje uwagi, wciągają w konflikty, naciskają na opowiadanie się po którejś ze stron… Ja nie wiem, jak niektóre małżeństwa funkcjonują. A potem zdziwko, że młodzi myślą o małżeństwie jak o zbędnej instytucji.