sztucznechwasty, Polish
@sztucznechwasty@kolektiva.social avatar

Dzisiaj mijają 153 lata od powstania Komuny Paryskiej, jednego z najważniejszych wydarzeń w historii lewicy, które było taktyczną porażką, ale strategicznym zwycięstwem. I nie, nie mówimy tutaj o moralnych zwycięstwach, które są formą nagrody pocieszenia szczególnie popularną w Polsce, ale o przenikaniu ideałów Komuny do mainstreamu.

Komuna przetrwała zalewie dwa miesiące od momentu, gdy żołnierze wysłani do Paryża, by skonfiskować artylerię przeszli na stronę Paryżan, którzy odmówili jej wydania, do momentu, gdy została obalona przez wojsko francuskie lojalne wobec rządu w trwającej ponad tydzień orgii krwi i przemocy, w trakcie której zabito od 10 tysięcy do nawet 20 tysięcy komunardów, a kolejne dziesiątki tysięcy zostały aresztowane lub udały się na wygnanie.

Za co utopiono Komunę we krwi? W Komunie mieszały się prądy komunistyczne, socjalistyczne, feministyczne i anarchistyczne, a ostatecznie w ramach kompromisu między stronnictwami przyjęto szereg rozwiązań i praw, które nie zadowalały nikogo w pełni, ale stanowiły pewien konensus - i co ważniejsze, zapewniały funkcjonowanie miastu liczącemu dwa miliony mieszkańców. Komuna była niezwykle progresywna jak na swoje czasy, i była radykalnie wręcz demokratyczna w czasach, gdy standardem były monarchie i inne autokracje.

Komunardzi stworzyli system, który wprowadzał daleko posuniętą samorządność, w tym natychmiastowe odwoływanie wybranych przedstawicieli bez potrzeby czekania lat na kolejne wybory, rozdział kościoła i państwa, zlikwidowano pracę dzieci, karę śmierci i pobór, zagwarantowano pracownikom możliwość przejęcia biznesów porzuconych przez właścicieli (za odszkodowaniem), przydziały węgla i drewna, darmowe kuchnie dla potrzebujących, pensję minimalną i renty dla konkubin i dzieci gwardzistów, czy zwrot narzędzi niezbędnych do pracy, a użytych jako zastaw pod pożyczki.

Nie brzmi szczególnie radykalnie, co? Jeśli nie jesteś libkiem, to raczej brzmi to dość centrystycznie, no, może poza odwoływaniem przedstawicieli, co jest niespotykane w naszych czasach, podobnie jak to, żeby poseł otrzymywał nie gigantyczne pensje i uposażenie, a kwoty odpowiadające średnim zarobkom typowego pracownika.
Wszystko dlatego, że to, o co walczyli i przelewali komunardzi, w tym wielu naszych rodaków wygnanych z okupowanej Polski za udział w powstaniu styczniowym (m.in. Walery Wróblewski czy Jarosław Dąbrowski), w ciągu następnych stu lat stało się standardem cywilizacyjnym.

Rozdział kościoła i państwa jest standardem, podobnie jak zakaz pracy dzieci, likwidacja kary śmierci (de facto standard na szeroko rozumianym Zachodzie, z pewnymi wyjątkami), czy profesjonalizacja wojska, prawa pracownicze rozwinęły się wbrew oczekiwaniom (chociaż nadal nie da się uspołeczniać biznesów, gdzie właściciel bimba sobie na obowiązki), a systemy zabezpieczeń socjalnych są powszechne właściwie na całym świecie - a co by nie powiedzieć o ZUSie, to żyje, a jego upadek byłby tożsamy z implozją naszego państwa - podobnie jak ograniczenia w egzekucjach komorniczych, uniemożliwiające konfiskatę mienia niezbędnego do wykonywania pracy.

To, co było marzeniem paryskich rewolucjonistów jest naszą rzeczywistością, właśnie dzięki Komunie i długiej, niewdzięcznej, ale niezbędnej walce o prawa. Upadek Komuny i masowe egzekucje przeprowadzane przez francuskich żołnierzy i ich doraźne sądy nie oznaczały końca walki ani przegranej. Wielu komunardów wróciło z wygnania, a amnestia z 1880 roku umożliwiła im powrót do polityki i dalszą walkę na własnym terytorium.

Warto podkreślić, ponownie, że wbrew obowiązującej obecnie propagandzie historycznej, dyktującej iż prawa dostaje się w nagrodę za bycie grzecznym i niekonfliktowym, to prawa zawsze i wszędzie zdobywało się w walce - od Stonewall, które było kamieniem milowym w walce o prawa osób LGBT, po prawa kobiet czy obalanie mitów i odbrązawianie świętych.

Prawa bierzemy sami, nie w momencie, gdy taki czy inny premier uzna, że o, można by dać modelowej mniejszości prezent, tylko wtedy, gdy alternatywą jest obalenie jego lub jej rządu lub losy jeszcze gorsze od śmierci.
Sure, fajnie by było mieć łatwe zwycięstwo, najlepiej w kilka dni. Ale tak nie ma, walka o prawa jest zawsze długa i żmudna, pełna przeciwności i przegranych.

Ale zawsze pamiętajmy o Komunie Paryskiej - która choć przegrała bitwę, wygrała wojnę.

Jak to ujęto w skądinąd francuskiej (ok, kanadyjskiej, ale kontrolowanej przez Francuzów) grze, "Some fights are worth losing."

A na deser: https://bezbozhnikov.bandcamp.com/album/vive-la-commune-long-live-the-commune

  • All
  • Subscribed
  • Moderated
  • Favorites
  • random
  • kavyap
  • mdbf
  • tacticalgear
  • osvaldo12
  • InstantRegret
  • DreamBathrooms
  • cubers
  • magazineikmin
  • thenastyranch
  • khanakhh
  • Youngstown
  • slotface
  • rosin
  • ethstaker
  • JUstTest
  • tester
  • GTA5RPClips
  • Durango
  • modclub
  • Leos
  • ngwrru68w68
  • everett
  • anitta
  • cisconetworking
  • provamag3
  • normalnudes
  • megavids
  • lostlight
  • All magazines