"Niemniej problem był i bracia byli jedynymi politykami, którzy go wskazywali. Bili twardo w prawniczą elitę, bili po nazwisku. A że byli to często koledzy ze studiów, ciosy bardziej bolały i na zawsze zostały zapamiętane. [...]
Kiedy PO-PiS przygotowywał się do władzy, Kaczyńscy wymyślili szeroką reformę wymiaru sprawiedliwości, idącą w dobrym kierunku. Ponieważ projekt wspierała Platforma, środowiska prawnicze przyjęły go pozytywnie. Ale kiedy wybory wygrał PiS, a Platforma do rządu nie weszła, opinie zmieniły się o 180 stopni. Kolejne środowiska prawnicze protestowały przeciw zmianom, a bracia Kaczyńscy zamiast opór zręcznie rozładować, zareagowali afrontami, brutalnymi słowami, bojkotowaniem spotkań. Spór z obu stron był prestiżowy, oparty na osobistych urazach. Wszystko działo się na długo przez akcjami Ziobry i CBA, ani władza pisowska nie zrobiła jeszcze niczego złego, ani sędziowie nie zdążyli władzy zadać ciosu. Niemniej zarzuty już były najtwardsze: PiS depcze państwo prawa, sędziowie bronią układu."