Nie wiem, czy to kwestia algorytmu (pewnie tak) ale jak obserwuję mainstremowe SM to odnoszę wrażenie, że tam praktycznie każdy profil terapeuty z większą liczbą obserwujących (liczoną w tysiącach) polega głównie na tzw. „marce osobistej” i kręceniu zasięgów przez publikację kolejnych treści, w pakiecie z czynnym robieniem z siebie pajaca.
A przynajmniej ja bym się tak czuł, gdybym miał tak samo robić.
Przy okazji tych obserwacji budzi się we mnie zniechęcenie do publikowania czegokolwiek na swoim profilu zawodowym. Myślałem, że będę próbował to robić, żeby m.in. dać upust swoim zapędom twórczym i jednocześnie budował krąg potencjalnych klientów do gabinetu. Życie i codzienność weryfikują boleśnie te pomysły żmudnie i konsekwentnie kwalifikując je jako mrzonki.
Rzeczywistość jest taka, że:
skupianie się tylko na pracy gabinetowej z pacjentami jest wypalającą perspektywą (dlatego też pomimo dużej ilości pracy z tym zajmuję się też diagnozą ADHD u dzieci i młodzieży)
prowadzenie gabinetu, do którego jest kolejka wymaga dużo czasu i zaangażowania
plany życiowe ulegają zmianie na bieżąco - wyobrażacie sobie, że na początku 3. dekady mojego życia miałem w głowie pomysł, by zbudować poradnię, która będzie pracować na mnie a ja zajmę się mixem terapeutyczno-zarządzająco-księgowym? (dalej to fajne marzenie ale obok niego rośnie przekonanie, że to zbyt ambitny na moje moce przerobowe cel).
Moja refleksja po 8 latach w zawodzie i lekturze książki o psychoterapii CBT par i rodzin oraz dyskusji z kolegą po fachu utwierdza mnie w przekonaniu, że „teoria przywiązania” Bowlby’ego to absolutna podstawa i powinna być wałkowana na studiach aż zostawi wypalony w neuronach ślad.
Rodzaj przywiązania ma bardzo istotny wpływ na podstawowe procesy regulacji emocjonalnej w późniejszych relacjach. Trzeba go także uwzględniać w terapii indywidualnej, gdyż daje pewne możliwości wnioskowania o tym, jak dana osoba budowała sobie swoje rozumienie świata i przetwarzanie doświadczeń, a tym samym budowanie przekonań na temat siebie, świata i innych ludzi.
Kurde, gdybym miał to 7 lat temu, to bym się za to pokroić dał. Wiele z rzeczy, które na razie w tym znalazłem jest po prostu nazwaniem moich doświadczeń, spostrzeżeń i refleksji. #ksiazkodon#ksiazki#ksiazka#czytanie@ksiazki
@Marventh Nie wiem, czy w ogóle realnie istnieje problem spamowania hasztagami w #Fediwersum. Przy braku wyszukiwarki pełnotekstowej #hasztagi są ostatnią deską ratunku, by jakiś wpis w ogóle został znaleziony przez ludzi. A jak na razie postów o #psychologia#psychoterapia jest w Fedi jak na lekarstwo, więc fajnie by było, jak by ludzie mogli znaleźć Twój post.